
Porozmawiajmy tym razem o tłumaczeniach nietechnicznych, choć… no nie, nie wytrzymam. Kiedyś w świetnym podręczniku „Jak nie tłumaczyć tekstów technicznych” znalazłam przykład tłumaczenia czysto technicznego zwrotu „naked conductor runs along the track”, czyli „wzdłuż toru leży niezaizolowany przewód”. Pewnie się domyślacie, co się z nim stało w przekładzie… Perełka. Dla mnie ten casus zawsze był przestrogą, by tłumaczyć zgodnie z logiką. Nietrudno przecież zauważyć, że tłumaczenie „nagi konduktor biegnie wzdłuż toru” dziwnie nie pasuje do reszty tekstu. Zresztą, może ta wersja była zbyt kusząca, i w głowie tłumacza profesjonalista ustąpił miejsca clownowi? Bo jakoś mi się nie chce wierzyć, żeby taka niekonsekwencja mu umknęła.
Chociaż, z drugiej strony… Czytam sobie kiedyś jedno z polskich tłumaczeń „Jane of Lantern Hill” Lucy Maud Montgomery. Setting: Wyspa Księcia Edwarda, początki XX wieku. Tytułowa Jane wędruje piechotą przed siebie, z tyłu podjeżdża bryczka a powożący rzecze: „- Czy mogę pani służyć windą?” Tak. Nie mylicie się. W oryginale było „May I give you a lift”. A więc jednak rozum nie zawsze czuwa. I redaktor też nie.
Zresztą, sama nie jestem bez winy. Kiedy zaczynałam pracę tłumaczeniową w czasopiśmie „Polska”, trafił mi się piękny wiersz o Holocauście. Przetłumaczyłam go, ale z lenistwa nie sprawdziłam, co to Kaddish i przetłumaczyłam go jako Torę. Koszmar. Do dziś się wstydzę, a tyle lat już minęło. Lekcję zapamiętałam aż za dobrze, bo czasem mi się zdaje, że moje drugie imię to Paranoja Tłumacza. Sprawdzam wszystko i wszędzie, zgłębiam zakamarki internetu, dowiaduję się więcej, niżbym chciała, a potem… błyskawicznie to zapominam. Zresztą, pamięć świetna, ale krótka to pożądana cecha zawodowa tłumacza przysięgłego. Ale o tym to już innym razem.






